Wszystko zaczyna się od marzeń a potem idziemy dalej i dalej. I tak kiedyś komuś z nas zamarzyło się popływać drewnianą łódką po Wiśle. A kiedy stało się to już rzeczywistością przyszła myśl a może dalej na inna rzekę – i tak w lipcu „Napędzani …..” przemierzyli San ale niepokój i marzenia zapędziły w ostatni weekend „Napędzanych…” na kolejną rzekę – Nidę „świętokrzyską”.
I rankiem, przed świtem 19 października, w sobotę łódka „Wawrzyniec” ruszyła w kolejną swą przygodę lawetą, przemierzając drogę do Pińczowa, by tam w towarzystwie sympatycznej Kasi – wodniaczki z Pińczowa poczuć smak wody Nidy. Ruszyliśmy, było nas trzech: Staszek, Grzesiek i Marek. Ostrzegani że nie da się popłynąć Nidą przy takim stanie wody nie odpuściliśmy i …. .
Nida jest piękną rzeką, którą da się pływać tradycyjnymi łodziami nawet przy bardzo niskim stanie wody, czasami zaskakuje ale to też jej urok, czysta bez śmieci, kręta, szuwarami ocierająca się o burty łodzi. A jeszcze te barwy jesienne. Nocleg już na Wiśle w okolicach Szczucina, po drodze krótka gościna w TKKF Tarnobrzeg, skąd zabraliśmy sympatycznych przyjaciół do Sandomierza, który powitał nas piękną panoramą i „Napędzanym – Wieśkiem z Nowej Dęby”
Cały rejs był rekonesansem by poznać się z tą piękną rzeką, aby w następnym roku, z większą ekipą „Napędzanych Wisłą” przemierzyć ponownie – bo warto.
opracował:
Marek Bażant