Lato za nami, a jesień pełną mocą wkracza w naszą rzeczywistość, już niedługo wodniacy będą musieli nieco zwolnić. Ale za nim to nastąpi warto wspomnieć, że choć w ostatnim okresie mniej było wieści o Napędzanych Wisłą, to nie znaczy, że nic się wśród nich nie działo.
Lato jak zwykle było intensywne, po udanej i rekordowo licznej (jeśli chodzi o drewniane łodzie) Wyprawie Warszawskiej, już 15 sierpnia w rocznicę Bitwy Warszawskiej łodzie Napędzanych powitały u ujścia Sanu przyjaciół ze Stalowej Woli płynących by wspólnie wpłynąć do Sandomierza i razem uczcić pamięć wydarzeń z 1918 r. San okazał się trudny i całe przedsięwzięcie przeciągnęło się w czasie ale szczęśliwie zostało zrealizowane.
Minął tylko tydzień i 23 sierpnia Napędzani znów ruszyli na wodę, tym razem celem był Tarnobrzeg i przystań TKKFu. Tu w obecności Prezydenta Tarnobrzega pana Dariusza Bożka, burmistrza Nowej Dęby i flisaka Wiesława Ordona licznych gości i mediów cieszyliśmy się chrztem i nadaniem imienia pierwszej od dekad w Tarnobrzegu flisackiej łodzi o imieniu Wena. Parada naszych łodzi po Wiśle dodaliśmy barw całej imprezie a zgromadzeni widzowie mieli możliwość poczuć co znaczy płynąć tradycyjną łodzią. Całość zwieńczył niezapomniany piknik na wiślanej wyspie. Ale Wena nie jest już jedyną flisacką łodzią w Tarnobrzegu, towarzystwa dotrzymuje jej „Adyga”, łódź której portem wcześniej była przystań w Sandomierzu.
Minął 3 tygodnie i 13 września znów w drogę tym razem Baranów Sandomierski a tu czekał „Wieniawa”, czekał na nadanie swojego imienia. Ozdobiony na dziobie piękną rzeźbą i nowiutkim żaglem. Tak jak w Tarnobrzegu i tu udział wzięli włodarze Baranowa, mieszkańcy, goście z bliższa i dalsza i jak zwykle wspierające nas media. Były regaty, parada – świętowanie pełną gębą.
Chrzest Wieniawy miał też wydźwięk historyczny i patriotyczny uświetnił rocznicę przeprawy wojsk Polskich przez Wisłę w wrześniu 1939 r.
Czas szybko mijał a my musieliśmy przed nocą wrócić do naszego portu, gościnni gospodarze zadbali by Napędzani nie wypłynęli o pustym brzuchu. A po drodze, – jeszcze parujący kocioł żurku nad ogniskiem, kiełbaski i wspólne chwile z przyjaciółmi z tarnobrzeskiego TKKFu, Dużą atrakcją był też udział naszego mistrza szkutnictwa Kazia Bąka ze swym „Belfegorem” miło też było spotkać się z flisakami ze Śląska.
Ale bez wielkiego rozgłosu w tym czasie dobiegały końca warsztaty szkutnicze niezwykle wydłużone ale zakończone sukcesem. Piękne nowe „czółno jednopienne” czyli popularnie dłubanka czeka by swym wodowaniem uświetnić nowy sezon wodniacki.
Z początkiem października zaplanowaliśmy „2 Jesienną Nidę”, Lecz małe problemy z progiem w Połańcu sprawiły że zamiast planowanych 4 łodzi wodami Nidy popłynęła „Drzazga” i „Belfegor”. Nida i w tym roku zrobiła wielkie wrażenie – postulat po rejsie był tylko jeden – „Nidę wpisujemy na stałe do kalendarza”